Po wielu trudach i walk z Bloggerem udało mi się tak wystylizować odcinek, by dobrze się go czytało. A przynajmniej mam taką nadzieję. W razie czego napiszcie w komentarzu :)
A teraz zapraszam do czytania! :)
A teraz zapraszam do czytania! :)
- Kati, skarbie. Jak tam inwentaryzacja? Joel
mówił, że bardzo skrupulatnie
podchodzisz do takich rzeczy – spytała Pani Whitetacker, gdy zaczęliśmy jeść
przystawkę. Odkroiłam kawałek sera zapiekanego w panierce i uśmiechnęłam się do
niej.
- Nie mogę sobie pozwolić na jakiekolwiek
uchybienie przy tak wysokich cenach instrumentów. Poza skrupulatnością
nazwałabym to materializmem. Lubię wiedzieć, że nie wydaję pieniędzy na marne –
odpowiedziałam, na co kobieta się zaśmiała.
- Bardzo dobre podejście. Żeby w mojej ekipie
wszyscy tak podchodzili do roboty, już dawno byłbym prezesem – zauważył ojciec
Joela. On sam tylko przekręcił oczami i dalej jadł danie.
- Dajcie jej coś zjeść. Od rana nie miała nic
w ustach – powiedział Joel poirytowany i sięgnął po kieliszek z winem.
- Och przepraszam. Powinnaś Kati jeść. Jesteś
taka chuda – stwierdziła smutno Pani Whitetacker. Rzeczywiście, miałam lekką
niedowagę, ale to raczej wynikało z genów i przyzwyczajeń. Potrafiłam jeść co 3
godziny, choć porcje były niewielkie.
- Niestety nie mogę nic z tym zrobić –
wytłumaczyłam się i zaczęłam jeść. Kolacja przebiegła w przyjemnej atmosferze,
z ciągłymi rozmowami o pracy, studiach i ślubie w odległej przyszłości. Za
każdym razem, gdy mama Jo zaczynała ten temat, na czole chłopaka pojawiała się
wielka zmarszczka, a ja zanosiłam się śmiechem.
- Dajmy mu już spokój Pani Grace. Wygląda
jak by był zmęczony – powiedziałam, gdy siedzieliśmy przy kominku, pijąc
herbatę.
- Rzeczywiście. Może powinniście już iść?
Przypilnuj go, żeby się porządnie wyspał.
- Tak, chodźmy już. Dziękuję mamo za
zaproszenie – stwierdził z ulgą Joel i podniósł się z fotela. Skierowaliśmy się
do wyjścia, a ja raz jeszcze podziękowałam za zaproszenie. Po chwili
pożegnaliśmy się i opuściliśmy dom.
- Nie wiem co bym bez ciebie zrobił –
powiedział Jo, gdy wyjechaliśmy na drogę.
- Musiałbyś się przyznać – odparłam, spoglądając
na niego i uśmiechając się szeroko.
- Nie przeżyli by tego.
- Tego nie wiesz. W końcu mają tylko ciebie –
stwierdziłam smętnie, zamyślając się. Byłam zmęczona po inwentaryzacji, a Nowy
York dał mi w kość.
- Nad czym tak myślisz piękna? Jak było w
Nowym Yorku? Nie rozmawialiśmy od kiedy wyjechałaś.
- Dobrze i źle. Rozmowy w centrali poszły świetnie. Są nowe plany, produkty, promocje.
- Ale? – Joel spojrzał kątem oka na mnie, a w
jego wzroku kryła się ciekawość.
- Czerwona Magnolia bardzo mnie rozczarowała.
Włącznie z tym, że po wizycie tam nie mogę spać.
- O cholera.
- Gorzej. Więc jestem chodzącą bombą –
powiedziałam, marszcząc brwi na wspomnienie tego wieczora.
- Współczuję facetowi, który trafi z tobą do
pokoju – stwierdził Joel ze śmiechem, choć mnie to wcale nie bawiło. Tamtej
nocy potrzebowałam spełnienia, a zamiast tego dostałam dawkę nudy z zaślepionym
sobą facetem.
We własnym łóżku kręciłam się z boku na bok, próbując uspokoić
moje wewnętrzne ja. Usnęłam nad ranem, gdy słońce zaczynało wschodzić, a dwie
godziny później zadzwonił mój nowy budzik, informując, że przede mną kolejne
wyzwania nadchodzącego dnia i że nie mogę dłużej spać, bo spóźnię się na
ćwiczenia.
Stanęłam przed salą ćwiczeniową 20 minut
przed rozpoczęciem zajęć. Usiadłam skrzyżnie na ławce obok drzwi i wyciągnęłam
laptopa. Musiałam ułożyć plany promocyjne dla mojego sklepu i zamówić nowe
produkty.
- Podziwiam takie poświęcenie, by się nie
spóźnić – usłyszałam nad głową, a gdy ją podniosłam moim oczom ukazała się
postać Christiana Greya.
- Nie zniosłabym kolejnego upokorzenia w
postaci wszechpatrzących z politowaniem oczu – stwierdziłam i ponownie
spojrzałam na ekran komputera.
- Może chce Pani wejść, Panno…? – Spytał,
otwierając drzwi.
- Johnson. Kate Johnson.
- Musi być Pani nie wygodnie – stwierdził,
przyglądając się moim nogom w szortach.
- Jestem dość rozciągnięta, więc takie
pozycje nie są dla mnie problemem – odpowiedziałam, a na twarzy Pana Greya
pojawił się uśmiech. Mimo to wyprostowałam nogi i wzięłam laptopa, a następnie
weszłam do sali. Zajęłam miejsce i ponownie zaczęłam opracowywać koncepcję
promocji sklepu. Miałam wrażenie, że Pan „Nieskazitelny Garnitur” przygląda mi
się uważnie, ale nie podniosłam wzroku. Swoją drogą denerwowały mnie te jego
garnitury. Na dworze, po mimo wczesnej pory, było gorąco, więc wyglądałby
stosownie w koszulce polo i zwykłych dżinsach.
Do sali zaczęły napływać kolejne osoby,
witając się krótkim ‘cześć’. Tylko Joel wpadł jako jeden z ostatnich i ucałował
mnie w policzek, gdy zajął miejsce obok.
- Ale fajnie, co? – Szepnął nim rozpoczęły
się zajęcia. Spojrzałam na niego, nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- No że ćwiczenia też są z nim – dodał, a ja
przekręciłam oczami.
- Panno Johnson, czy może Pani odłożyć już
komputer? Nie będzie Pani dzisiaj potrzebny – powiedział Pan Grey, a ja
spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. Uśmiechnął się do mnie, a promyki
słońca zatańczyły w jego włosach. Wciągnęłam powietrze w przypływie irytacji,
ale zamknęłam laptopa. Gdy to zrobiłam, Grey rozpoczął zajęcia.
- Jeszcze nie odczytał listy, a już wie kim
jesteś? – Joel patrzył na mnie z ciekawością wypisaną na twarzy.
- Opowiem ci o tym później, bo za chwilę znów
nam zwróci uwagę. A już mam tego dosyć – powiedziałam, czując wzbierającą
złość. Joel zauważył moją minę i nie odezwał się już więcej.
Zadania finansowe nie były aż tak trudne jak
się tego spodziewałam. Wydawało mi się, że kontrolowanie wielkich korporacji
jest trudniejsze, ale okazało się przyjemne. Uwielbiałam rozliczanie finansów,
kreatywne rozwiązywanie konfliktów i analizy statystyczne. Od dziecka się tego
uczyłam, więc stało się to dla mnie swego rodzaju pasją. Joel natomiast miał
ogromne problemy i zaczynał rzucać długopisem za każdym razem gdy coś mu nie
wychodziło.
- Wytłumaczę ci to na spokojnie w domu.
Umówimy się na jutro, wpadniesz do mnie na noc i omówimy wszystko jeszcze raz –
powiedziałam uśmiechając się do niego. Spojrzał na mnie pełnym wdzięczności
wzrokiem, a ramiona opadły mu w dół. Gdy zajęcia się skończyły, zbieraliśmy się
do wyjścia i wtedy usłyszałam polecenie skierowane w moją stronę.
- Panno Johnson, proszę na chwilę zostać.
Zaczęłam się poważnie zastanawiać czy w
poprzednim życiu coś zrobiłam temu człowiekowi, że teraz mnie tak nagabuje.
- Słucham Panie Grey – powiedziałam smętnie,
opierając się pośladkami o blat.
- Czego oczekuje Pani od zajęć?
- Dlaczego mnie Pan o to pyta? – Zaskoczyło
mnie jego pytanie. Nie rozumiałam do czego dąży.
- Świetnie zna Pani finanse korporacyjne, nie
jest dla Pani tajemnicą ich rozliczanie i jako jedyna nie dała się złapać w
pułapki jakie przygotowałem. Domyślam się więc, że prowadzi Pani firmę. Dlatego
się pytam czego oczekujesz? – Jego nagłe przejście na "ty" wytrąciło mnie na
chwilę z równowagi. Po mimo całego tłumaczenia, jego twarz wyglądała jakby
pytanie dotyczyło zupełnie innego obszaru. Znów się uśmiechał, a oczy zdawały
się widzieć moje myśli. Jak dobrze, że nie miał takich zdolności.
- Owszem, prowadzę firmę. Chciałam się
dowiedzieć przed jakimi wyzwaniami stają takie korporacje jak Pana – odparłam,
patrząc mu prosto w oczy.
- Okay. Jest Pani wolna – powiedział, a ja
poczułam się jak jakaś jego służąca. Podniosłam brwi i już chciałam coś
powiedzieć, ale do sali wszedł Joel.
- Za ile idziesz piękna? Chciałem wejść
jeszcze do biblioteki.
- Już idę. Do widzenia. – Powiedziałam,
odwracając się plecami i kierując w stronę drzwi.
- Do zobaczenia – usłyszałam z tyłu i
przekręciłam oczami.
Gdy odeszliśmy na bezpieczną odległość,
zabluźniłam soczyście.
- Co się stało? – Zdziwił się Joel.
- Ten człowiek jest dziwny. Mam wrażenie, że
nienormalny albo chory – powiedziałam, a Jo się zaśmiał. Spojrzałam na niego
wzrokiem pełnym chęci mordu, a on podniósł ręce w geście poddania i przeprosin.
Gdy się uspokoił, przyglądał mi się badawczo.
- Coś mam z twarzą nie tak? – Spytałam ciągle
poirytowana.
- Jak zawsze piękna. Zastanawiam się jak
powiedzieć ci to, co chcę ci powiedzieć.
- Najlepiej prosto z mostu.
- Grey obserwował cię przez całe ćwiczenia –
powiedział na jednym wydechu.
- No i? – Zastanowiło mnie, co tak zaskoczyło
Joela. Wielu mężczyzn mi się przyglądało i w znacznym stopniu przyczyniały się
do tego moja uroda i pewność siebie.
- To nie był wzrok wykładowcy, tylko pilnego
obserwatora, łowcy, który poluje na swoją ofiarę – odpowiedział chłopak, a ja zaniosłam
się śmiechem. Moja irytacja nagle zniknęła.
- Kocham cię za te pomysły – powiedziałam
między salwami śmiechu. Jo udał obrażonego, że nie traktuję jego słów poważnie
i odszedł kilka kroków do przodu. W takiej atmosferze udaliśmy się na kolejne
zajęcia.
***
Popołudniem studenci wysypali się z gmachu
uniwersytetu i zaczęli kierować do domów. Towarzyszył im gwar rozmów i
podniecenia na myśl o weekendzie. Szłam z Joelem i dwoma kolegami, z którymi
robiliśmy wspólny projekt. Na parkingu każdy udał się w swoją stronę, tylko ja
i mój nieznośny przyjaciel poszliśmy razem do jego samochodu. Czarna Corvette
lśniła w pełnym słońcu.
- Nie chce myśleć jak jest w niej gorąco –
powiedziałam, wzdychając ciężko.
- Od tego mam klimatyzację – zauważył Joel i
otworzył auto.
- Jakieś plany na wieczór? – Spytał, gdy
ruszyliśmy.
- Mam dzisiaj sesję – odpowiedziałam
radośnie. Już nie mogłam się doczekać. Odkąd się zaczął ostatni wykład, czułam
narastające podniecenie i żar, który potrzebował się ulotnić.
- Czyli nie wyskoczysz ze mną do baru poszukać
mi faceta?
- Wybacz, ale nie – odparłam, pocierając
pocieszająco ramię przyjaciela. Pochłonięci rozmową, dotarliśmy do mojego domu.
- Widzimy się jutro? – Spytałam,
potwierdzając wcześniejsze ustalenia.
- Tak, podjadę koło 20. Nie przeginaj dzisiaj
– powiedział opiekuńczym tonem Joel.
- Muszę. Potrzebuję dojść do krawędzi, a
potem powoli z niej spaść.
- Jutro masz być pełna sił, bo przed tobą
długa noc – powiedział, grożąc mi palcem, a ja go ucałowałam w policzek i
podziękowałam za troskę. Gdy wysiadłam i kierowałam się do domu, pomachałam mu
jeszcze na pożegnanie.
W domu, przy akompaniamencie muzyki
klasycznej wzięłam długą kąpiel. Woda z dodatkiem olejków zapachowych
uspokajała i jednocześnie pobudzała te partie ciała, które były złaknione tej
delikatnej pieszczoty. Gdy już wyszłam z wanny, stanęłam na ręczniku ułożonym
na podłodze i odczekałam aż ciało przeschnie. Posmarowałam je balsamem
nawilżająco-ujędrniającym o waniliowym zapachu. Tego typu zabiegi były dla mnie
podstawą żeby moje ciało było sprawne i ładne. W czasie gdy balsam się
wchłaniał, wzięłam się za przygotowanie bazy pod makijaż. Połączenie kremu i
podkładu rozświetlającego idealnie matowiło moją twarz i było podstawą dla
reszty kosmetyków. Następnie wklepałam podkład, a za pomocą pędzla nałożyłam
sypki puder. Cieszyłam się, że miałam gładką cerę, dzięki czemu nie miałam
problemu z rozprowadzeniem podkładu. Przede mną stanęło wyzwanie pomalowania
oczu. Po mimo, że wiele razy to robiłam, nadal to była najbardziej czasochłonna
czynność. Najpierw nałożyłam lekko różowy cień, następnie szary, a na końcu
prawie czarny. Linia cieni wychodziła poza powiekę, unosząc się do góry. Nad
linią rzęs narysowałam eyelinerem kreskę, która wyznaczyła kontur oka. Na
koniec grubo wytuszowałam rzęsy. To był mój kolejny atut – długie i gęste
rzęsy, wyglądające jak wachlarz. Szczególnie po nałożeniu mascary, gdy sprawiały
wrażenia sztucznych. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i po raz kolejny
byłam z siebie dumna. Po drugiej stronie lustra stała rasowa suka. Włosy
upięłam w kok, wypuszczając kilka pasemek z przodu i układając grzywkę na bok.
Pozostało mi tylko ubranie. Założyłam skórzany gorset, mocno opinający biust.
Jak zawsze, przez moment zapomniałam jak się oddycha, ale po chwili płytki wdech wypełnił moje płuca. Wsunęłam czarne stringi, a na nie nałożyłam pas do
pończoch. Do niego przypięłam długie kabaretki. Lady in black. Przed wyjściem
skropiłam feromonami szyję i pomalowałam usta krwiście czerwoną szminką. Na
stopy wsunęłam wysokie szpilki, a na prawie nagie ciało założyłam cienki
płaszcz. Do torby podróżnej spakowałam jeszcze kilka normalnych ubrań i
skierowałam się w stronę garażu, gdzie wsiadłam do skrywanego przed słońcem
Dodga Challengera. Na co dzień nie był mi potrzebny, ale w nocy, gdy budziła
się w nim bestia, był idealnym dla mnie dopełnieniem.
Kiedy dotarłam na miejsce, w środku było
pusto. Cisza otoczyła mnie z każdej strony. Jednopunktowy halogen oświetlał
ścianę, na której wisiało ogromne lustro. Tylko dwie osoby wiedziały, że jest
weneckie, a po jego drugiej stronie siedzi osoba chroniąca wejścia do tego
przybytku. Korytarzem na prawo skierowałam się do ogromnego pokoju. Na jego
środku stało kilka drewnianych ław z obitymi skórą poduchami. Na jednej ze
ścian wisiała ogromna tablica z różnymi przyrządami. Służyły tylko do jednego
celu – rozkosznego bólu. Całość utrzymana była w czerni i czerwieni. W rogach
pod sufitem były umieszczone kamery, ale oświetlenie pomieszczenia powodowało,
że obecni wewnątrz ich nie widzieli.
- Kate, już jesteś? Jeszcze 40 minut do
rozpoczęcia – usłyszałam za plecami. Gdy się odwróciłam, zobaczyłam Chloe. Była
nadal ubrana w codzienne ciuchy.
- Tak, potrzebowałam nasycić się tym miejscem
– odparłam przyglądając się dziewczynie. Uśmiechnęła się do mnie i skinęła
głową na znak zrozumienia.
Chloe była odpowiedzialna za przygotowanie sal do
wieczornych spotkań. Dbała o czystość narzędzi, legowisk oraz łazienek. Sama
również uczestniczyła w wydarzeniu. Skierowałam się w stronę jednej ze ścian. Mało
spostrzegawcze osoby nie widziały, że ściana jest zasłonięta kotarą, za którą
znajdują się drzwi do pokoju obserwacji. To było moje miejsce. Ściągnęłam
płaszcz, usiadłam na czarnym fotelu i spojrzałam na ekrany. Przed sobą miałam
całe swoje Królestwo. Królestwo w którym górą zawsze były kobiety, a mężczyźni
stawali się ich niewolnikami. Ich zadaniem było poddawać się rozkazom swoich
pań i dążyć do ich zadowolenia, zarówno cielesnego jak i duchowego. Oczywiście
wszystko w ramach ustalonych granic. Do królestwa nie łatwo było się dostać.
Osoby które chciały wstąpić, najpierw musiały odbyć spotkanie z jednym z
członków. Kobiety ze mną, królową, a mężczyźni z moimi podwładnymi. Ocenie
podlegały figura ciała, wygląd twarzy oraz usportowienie. Zarówno kobiety jak
i mężczyźni przechodzili szczegółowe badania psychologiczne i na obecność
chorób zakaźnych. Bezpieczeństwo było na tyle ważne, że osoby które miały
poddać się badaniu, nie miały pojęcia kto będzie ich lekarzem. Pozwalało to na
zatajenie listy lekarzy i uniknięcie łapówek. Gdy ktoś przeszedł
pozytywnie tą część, odbywała się inicjacja. Dana osoba była zapraszana na
jeden wieczór i musiała się wykazać. Mężczyźni jako niewolnicy, kobiety jako
ich Panie. Często w tym etapie okazywało się, jak mało świadome są osoby, które
chciały się dostać do Królestwa i często musiały być wypraszane dla własnego
bezpieczeństwa. Wszystkie procedury były oczywiście objęte klauzulą poufności,
dlatego Królestwo mogło funkcjonować obok normalnie toczącego się życia.
Gdy
się nad tym wszystkim zastanawiałam, na ekranie pojawili się pierwsi
niewolnicy. Sylwetki dwóch z nich rozpoznałam, trzeci był nowy. Jego bystre
oczy w weneckiej masce rozglądały się po pomieszczeniu. Podstawową zasadą
panującą w Królestwie było używanie masek weneckich przez niewolników. Od kiedy
zostałam Królową wprowadziłam tą zasadę, która wstępnie spotkała się z negacją,
ale po pierwszym wieczorze wszyscy były zachwyceni. Było to dla mnie o tyle
ważne, że nie lubiłam wiedzieć z kim się kocham. Nie to miało dla mnie znaczenia,
a poza tym pozwalało na silniejsze pobudzenie fantazji, która w tym miejscu
odgrywała znaczącą rolę. Przyglądałam się uważnie nowicjuszowi, gdy ten
spojrzał wprost w kamerę. Zatrzymał wzrok na dłużej, co znaczyło że zauważył
urządzenie. Po chwili do mężczyzn dołączyły kobiety i seans mógł się rozpocząć.
Tego wieczora pojawiła się Gloria, dziewczyna której wymagania były tak samo
wygórowane jak moje, więc to jej zadaniem było sprawdzenie nowych niewolników.
Spełnienie oczekiwań Glorii oznaczało zdolność do zadowolenia każdej kobiety w
Królestwie. Gloria, dziewczyna o karmelowej skórze, której ciało
niejednokrotnie było eksponowane podczas karnawału w Rio, podeszła do
nieznajomego. Gra się zaczęła. Przyglądałam się jak Panie poniżają swoich
niewolników, jak smagają ich biczami, jak wymagają uległości. I czułam jak mój
oddech przyspiesza. Widok nagich ciał, związanych kończyn, śladów na plecach,
ust krzyczących błagalne prośby. Patrzyłam na ten widok, a mój organizm wysyłał
mi jasne sygnały, że jest gotowy i spragniony. Jak wygłodniały wilk, chciałam
wziąć szpicrutę i usłyszeć jej świst, gdy znajdzie się na męskich plecach.
Nagle moje wizje przerwał krzyk. Spojrzałam na ekrany i zauważyłam jak na sali
wszyscy zamarli. Z wyjątkiem Glorii, która wyginała swoje ciało. Właśnie miała
orgazm. Zdumiałam się, gdyż nikomu nie udało się jej doprowadzić do szczytu w tak szybkim
czasie. Mężczyzna otarł usta i dał chwilę swojej Pani na powrót do
teraźniejszości. Gdy dziewczyna opadła na ławę, nowicjusz znów przystąpił do
dawania rozkoszy. Uśmiechnęłam się i podniosłam z fotela. Szybko znalazłam się
w pokoju i sięgnęłam po pawie pióro. Podeszłam do nieznajomego i złapałam go
pod brodą, blokując mu możliwość odwrócenia się.- Jesteś przyjęty – szepnęłam mu na ucho, przygryzając jego koniec. Piórem delikatnie sunęłam wzdłuż kręgosłupa, co wywołało u mężczyzny dreszcze. Puściłam go i podeszłam do pary obok. Złapałam za smycz, która była przyczepiona do obroży na szyi niewolnika i pociągnęłam ją tak, że mężczyzna wylądował na kolanach.
- Chodź piesku. Pora zabawić królową – stwierdziłam i udałam się do pokoju, który był zamknięty na klucz. Otworzyć go mogłam tylko ja, gdyż służył on do spełniania tylko moich fantazji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz