3 sie 2016

- Rozdział 2 -



Po wielu trudach i walk z Bloggerem udało mi się tak wystylizować odcinek, by dobrze się go czytało. A przynajmniej mam taką nadzieję. W razie czego napiszcie w komentarzu :)
A teraz zapraszam do czytania! :)


***

- Kati, skarbie. Jak tam inwentaryzacja? Joel mówił,  że bardzo skrupulatnie podchodzisz do takich rzeczy – spytała Pani Whitetacker, gdy zaczęliśmy jeść przystawkę. Odkroiłam kawałek sera zapiekanego w panierce i uśmiechnęłam się do niej.
- Nie mogę sobie pozwolić na jakiekolwiek uchybienie przy tak wysokich cenach instrumentów. Poza skrupulatnością nazwałabym to materializmem. Lubię wiedzieć, że nie wydaję pieniędzy na marne – odpowiedziałam, na co kobieta się zaśmiała.
- Bardzo dobre podejście. Żeby w mojej ekipie wszyscy tak podchodzili do roboty, już dawno byłbym prezesem – zauważył ojciec Joela. On sam tylko przekręcił oczami i dalej jadł danie.
- Dajcie jej coś zjeść. Od rana nie miała nic w ustach – powiedział Joel poirytowany i sięgnął po kieliszek z winem.
- Och przepraszam. Powinnaś Kati jeść. Jesteś taka chuda – stwierdziła smutno Pani Whitetacker. Rzeczywiście, miałam lekką niedowagę, ale to raczej wynikało z genów i przyzwyczajeń. Potrafiłam jeść co 3 godziny, choć porcje były niewielkie.
- Niestety nie mogę nic z tym zrobić – wytłumaczyłam się i zaczęłam jeść. Kolacja przebiegła w przyjemnej atmosferze, z ciągłymi rozmowami o pracy, studiach i ślubie w odległej przyszłości. Za każdym razem, gdy mama Jo zaczynała ten temat, na czole chłopaka pojawiała się wielka zmarszczka, a ja zanosiłam się śmiechem.
- Dajmy mu już spokój Pani Grace. Wygląda jak by był zmęczony – powiedziałam, gdy siedzieliśmy przy kominku, pijąc herbatę.
- Rzeczywiście. Może powinniście już iść? Przypilnuj go, żeby się porządnie wyspał.
- Tak, chodźmy już. Dziękuję mamo za zaproszenie – stwierdził z ulgą Joel i podniósł się z fotela. Skierowaliśmy się do wyjścia, a ja raz jeszcze podziękowałam za zaproszenie. Po chwili pożegnaliśmy się i opuściliśmy dom.
- Nie wiem co bym bez ciebie zrobił – powiedział Jo, gdy wyjechaliśmy na drogę.
- Musiałbyś się przyznać – odparłam, spoglądając na niego i uśmiechając się szeroko.
- Nie przeżyli by tego.
- Tego nie wiesz. W końcu mają tylko ciebie – stwierdziłam smętnie, zamyślając się. Byłam zmęczona po inwentaryzacji, a Nowy York dał mi w kość.
- Nad czym tak myślisz piękna? Jak było w Nowym Yorku? Nie rozmawialiśmy od kiedy wyjechałaś.
- Dobrze i źle. Rozmowy w centrali poszły świetnie. Są nowe plany, produkty, promocje.
- Ale? – Joel spojrzał kątem oka na mnie, a w jego wzroku kryła się ciekawość.
- Czerwona Magnolia bardzo mnie rozczarowała. Włącznie z tym, że po wizycie tam nie mogę spać.
- O cholera.
- Gorzej. Więc jestem chodzącą bombą – powiedziałam, marszcząc brwi na wspomnienie tego wieczora.
- Współczuję facetowi, który trafi z tobą do pokoju – stwierdził Joel ze śmiechem, choć mnie to wcale nie bawiło. Tamtej nocy potrzebowałam spełnienia, a zamiast tego dostałam dawkę nudy z zaślepionym sobą facetem. 
We własnym łóżku kręciłam się z boku na bok, próbując uspokoić moje wewnętrzne ja. Usnęłam nad ranem, gdy słońce zaczynało wschodzić, a dwie godziny później zadzwonił mój nowy budzik, informując, że przede mną kolejne wyzwania nadchodzącego dnia i że nie mogę dłużej spać, bo spóźnię się na ćwiczenia.


***

Stanęłam przed salą ćwiczeniową 20 minut przed rozpoczęciem zajęć. Usiadłam skrzyżnie na ławce obok drzwi i wyciągnęłam laptopa. Musiałam ułożyć plany promocyjne dla mojego sklepu i zamówić nowe produkty.
- Podziwiam takie poświęcenie, by się nie spóźnić – usłyszałam nad głową, a gdy ją podniosłam moim oczom ukazała się postać Christiana Greya.
- Nie zniosłabym kolejnego upokorzenia w postaci wszechpatrzących z politowaniem oczu – stwierdziłam i ponownie spojrzałam na ekran komputera.
- Może chce Pani wejść, Panno…? – Spytał, otwierając drzwi.
- Johnson. Kate Johnson.
- Musi być Pani nie wygodnie – stwierdził, przyglądając się moim nogom w szortach.
- Jestem dość rozciągnięta, więc takie pozycje nie są dla mnie problemem – odpowiedziałam, a na twarzy Pana Greya pojawił się uśmiech. Mimo to wyprostowałam nogi i wzięłam laptopa, a następnie weszłam do sali. Zajęłam miejsce i ponownie zaczęłam opracowywać koncepcję promocji sklepu. Miałam wrażenie, że Pan „Nieskazitelny Garnitur” przygląda mi się uważnie, ale nie podniosłam wzroku. Swoją drogą denerwowały mnie te jego garnitury. Na dworze, po mimo wczesnej pory, było gorąco, więc wyglądałby stosownie w koszulce polo i zwykłych dżinsach.
Do sali zaczęły napływać kolejne osoby, witając się krótkim ‘cześć’. Tylko Joel wpadł jako jeden z ostatnich i ucałował mnie w policzek, gdy zajął miejsce obok.
- Ale fajnie, co? – Szepnął nim rozpoczęły się zajęcia. Spojrzałam na niego, nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- No że ćwiczenia też są z nim – dodał, a ja przekręciłam oczami.
- Panno Johnson, czy może Pani odłożyć już komputer? Nie będzie Pani dzisiaj potrzebny – powiedział Pan Grey, a ja spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. Uśmiechnął się do mnie, a promyki słońca zatańczyły w jego włosach. Wciągnęłam powietrze w przypływie irytacji, ale zamknęłam laptopa. Gdy to zrobiłam, Grey rozpoczął zajęcia.
- Jeszcze nie odczytał listy, a już wie kim jesteś? – Joel patrzył na mnie z ciekawością wypisaną na twarzy.
- Opowiem ci o tym później, bo za chwilę znów nam zwróci uwagę. A już mam tego dosyć – powiedziałam, czując wzbierającą złość. Joel zauważył moją minę i nie odezwał się już więcej.


***

Zadania finansowe nie były aż tak trudne jak się tego spodziewałam. Wydawało mi się, że kontrolowanie wielkich korporacji jest trudniejsze, ale okazało się przyjemne. Uwielbiałam rozliczanie finansów, kreatywne rozwiązywanie konfliktów i analizy statystyczne. Od dziecka się tego uczyłam, więc stało się to dla mnie swego rodzaju pasją. Joel natomiast miał ogromne problemy i zaczynał rzucać długopisem za każdym razem gdy coś mu nie wychodziło.
- Wytłumaczę ci to na spokojnie w domu. Umówimy się na jutro, wpadniesz do mnie na noc i omówimy wszystko jeszcze raz – powiedziałam uśmiechając się do niego. Spojrzał na mnie pełnym wdzięczności wzrokiem, a ramiona opadły mu w dół. Gdy zajęcia się skończyły, zbieraliśmy się do wyjścia i wtedy usłyszałam polecenie skierowane w moją stronę.
- Panno Johnson, proszę na chwilę zostać.
Zaczęłam się poważnie zastanawiać czy w poprzednim życiu coś zrobiłam temu człowiekowi, że teraz mnie tak nagabuje.
- Słucham Panie Grey – powiedziałam smętnie, opierając się pośladkami o blat.
- Czego oczekuje Pani od zajęć?
- Dlaczego mnie Pan o to pyta? – Zaskoczyło mnie jego pytanie. Nie rozumiałam do czego dąży.
- Świetnie zna Pani finanse korporacyjne, nie jest dla Pani tajemnicą ich rozliczanie i jako jedyna nie dała się złapać w pułapki jakie przygotowałem. Domyślam się więc, że prowadzi Pani firmę. Dlatego się pytam czego oczekujesz? – Jego nagłe przejście na "ty" wytrąciło mnie na chwilę z równowagi. Po mimo całego tłumaczenia, jego twarz wyglądała jakby pytanie dotyczyło zupełnie innego obszaru. Znów się uśmiechał, a oczy zdawały się widzieć moje myśli. Jak dobrze, że nie miał takich zdolności.
- Owszem, prowadzę firmę. Chciałam się dowiedzieć przed jakimi wyzwaniami stają takie korporacje jak Pana – odparłam, patrząc mu prosto w oczy.
- Okay. Jest Pani wolna – powiedział, a ja poczułam się jak jakaś jego służąca. Podniosłam brwi i już chciałam coś powiedzieć, ale do sali wszedł Joel.
- Za ile idziesz piękna? Chciałem wejść jeszcze do biblioteki.
- Już idę. Do widzenia. – Powiedziałam, odwracając się plecami i kierując w stronę drzwi.
- Do zobaczenia – usłyszałam z tyłu i przekręciłam oczami.
Gdy odeszliśmy na bezpieczną odległość, zabluźniłam soczyście.
- Co się stało? – Zdziwił się Joel.
- Ten człowiek jest dziwny. Mam wrażenie, że nienormalny albo chory – powiedziałam, a Jo się zaśmiał. Spojrzałam na niego wzrokiem pełnym chęci mordu, a on podniósł ręce w geście poddania i przeprosin. Gdy się uspokoił, przyglądał mi się badawczo.
- Coś mam z twarzą nie tak? – Spytałam ciągle poirytowana.
- Jak zawsze piękna. Zastanawiam się jak powiedzieć ci to, co chcę ci powiedzieć.
- Najlepiej prosto z mostu.
- Grey obserwował cię przez całe ćwiczenia – powiedział na jednym wydechu.
- No i? – Zastanowiło mnie, co tak zaskoczyło Joela. Wielu mężczyzn mi się przyglądało i w znacznym stopniu przyczyniały się do tego moja uroda i pewność siebie.
- To nie był wzrok wykładowcy, tylko pilnego obserwatora, łowcy, który poluje na swoją ofiarę – odpowiedział chłopak, a ja zaniosłam się śmiechem. Moja irytacja nagle zniknęła.
- Kocham cię za te pomysły – powiedziałam między salwami śmiechu. Jo udał obrażonego, że nie traktuję jego słów poważnie i odszedł kilka kroków do przodu. W takiej atmosferze udaliśmy się na kolejne zajęcia.


***

Popołudniem studenci wysypali się z gmachu uniwersytetu i zaczęli kierować do domów. Towarzyszył im gwar rozmów i podniecenia na myśl o weekendzie. Szłam z Joelem i dwoma kolegami, z którymi robiliśmy wspólny projekt. Na parkingu każdy udał się w swoją stronę, tylko ja i mój nieznośny przyjaciel poszliśmy razem do jego samochodu. Czarna Corvette lśniła w pełnym słońcu.
- Nie chce myśleć jak jest w niej gorąco – powiedziałam, wzdychając ciężko.
- Od tego mam klimatyzację – zauważył Joel i otworzył auto.
- Jakieś plany na wieczór? – Spytał, gdy ruszyliśmy.
- Mam dzisiaj sesję – odpowiedziałam radośnie. Już nie mogłam się doczekać. Odkąd się zaczął ostatni wykład, czułam narastające podniecenie i żar, który potrzebował się ulotnić.
- Czyli nie wyskoczysz ze mną do baru poszukać mi faceta?
- Wybacz, ale nie – odparłam, pocierając pocieszająco ramię przyjaciela. Pochłonięci rozmową, dotarliśmy do mojego domu.
- Widzimy się jutro? – Spytałam, potwierdzając wcześniejsze ustalenia.
- Tak, podjadę koło 20. Nie przeginaj dzisiaj – powiedział opiekuńczym tonem Joel.
- Muszę. Potrzebuję dojść do krawędzi, a potem powoli z niej spaść.
- Jutro masz być pełna sił, bo przed tobą długa noc – powiedział, grożąc mi palcem, a ja go ucałowałam w policzek i podziękowałam za troskę. Gdy wysiadłam i kierowałam się do domu, pomachałam mu jeszcze na pożegnanie. 

W domu, przy akompaniamencie muzyki klasycznej wzięłam długą kąpiel. Woda z dodatkiem olejków zapachowych uspokajała i jednocześnie pobudzała te partie ciała, które były złaknione tej delikatnej pieszczoty. Gdy już wyszłam z wanny, stanęłam na ręczniku ułożonym na podłodze i odczekałam aż ciało przeschnie. Posmarowałam je balsamem nawilżająco-ujędrniającym o waniliowym zapachu. Tego typu zabiegi były dla mnie podstawą żeby moje ciało było sprawne i ładne. W czasie gdy balsam się wchłaniał, wzięłam się za przygotowanie bazy pod makijaż. Połączenie kremu i podkładu rozświetlającego idealnie matowiło moją twarz i było podstawą dla reszty kosmetyków. Następnie wklepałam podkład, a za pomocą pędzla nałożyłam sypki puder. Cieszyłam się, że miałam gładką cerę, dzięki czemu nie miałam problemu z rozprowadzeniem podkładu. Przede mną stanęło wyzwanie pomalowania oczu. Po mimo, że wiele razy to robiłam, nadal to była najbardziej czasochłonna czynność. Najpierw nałożyłam lekko różowy cień, następnie szary, a na końcu prawie czarny. Linia cieni wychodziła poza powiekę, unosząc się do góry. Nad linią rzęs narysowałam eyelinerem kreskę, która wyznaczyła kontur oka. Na koniec grubo wytuszowałam rzęsy. To był mój kolejny atut – długie i gęste rzęsy, wyglądające jak wachlarz. Szczególnie po nałożeniu mascary, gdy sprawiały wrażenia sztucznych. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i po raz kolejny byłam z siebie dumna. Po drugiej stronie lustra stała rasowa suka. Włosy upięłam w kok, wypuszczając kilka pasemek z przodu i układając grzywkę na bok. Pozostało mi tylko ubranie. Założyłam skórzany gorset, mocno opinający biust. Jak zawsze, przez moment zapomniałam jak się oddycha, ale po chwili płytki wdech wypełnił moje płuca. Wsunęłam czarne stringi, a na nie nałożyłam pas do pończoch. Do niego przypięłam długie kabaretki. Lady in black. Przed wyjściem skropiłam feromonami szyję i pomalowałam usta krwiście czerwoną szminką. Na stopy wsunęłam wysokie szpilki, a na prawie nagie ciało założyłam cienki płaszcz. Do torby podróżnej spakowałam jeszcze kilka normalnych ubrań i skierowałam się w stronę garażu, gdzie wsiadłam do skrywanego przed słońcem Dodga Challengera. Na co dzień nie był mi potrzebny, ale w nocy, gdy budziła się w nim bestia, był idealnym dla mnie dopełnieniem.
Kiedy dotarłam na miejsce, w środku było pusto. Cisza otoczyła mnie z każdej strony. Jednopunktowy halogen oświetlał ścianę, na której wisiało ogromne lustro. Tylko dwie osoby wiedziały, że jest weneckie, a po jego drugiej stronie siedzi osoba chroniąca wejścia do tego przybytku. Korytarzem na prawo skierowałam się do ogromnego pokoju. Na jego środku stało kilka drewnianych ław z obitymi skórą poduchami. Na jednej ze ścian wisiała ogromna tablica z różnymi przyrządami. Służyły tylko do jednego celu – rozkosznego bólu. Całość utrzymana była w czerni i czerwieni. W rogach pod sufitem były umieszczone kamery, ale oświetlenie pomieszczenia powodowało, że obecni wewnątrz ich nie widzieli. 
- Kate, już jesteś? Jeszcze 40 minut do rozpoczęcia – usłyszałam za plecami. Gdy się odwróciłam, zobaczyłam Chloe. Była nadal ubrana w codzienne ciuchy.
- Tak, potrzebowałam nasycić się tym miejscem – odparłam przyglądając się dziewczynie. Uśmiechnęła się do mnie i skinęła głową na znak zrozumienia. 

Chloe była odpowiedzialna za przygotowanie sal do wieczornych spotkań. Dbała o czystość narzędzi, legowisk oraz łazienek. Sama również uczestniczyła w wydarzeniu. Skierowałam się w stronę jednej ze ścian. Mało spostrzegawcze osoby nie widziały, że ściana jest zasłonięta kotarą, za którą znajdują się drzwi do pokoju obserwacji. To było moje miejsce. Ściągnęłam płaszcz, usiadłam na czarnym fotelu i spojrzałam na ekrany. Przed sobą miałam całe swoje Królestwo. Królestwo w którym górą zawsze były kobiety, a mężczyźni stawali się ich niewolnikami. Ich zadaniem było poddawać się rozkazom swoich pań i dążyć do ich zadowolenia, zarówno cielesnego jak i duchowego. Oczywiście wszystko w ramach ustalonych granic. Do królestwa nie łatwo było się dostać. Osoby które chciały wstąpić, najpierw musiały odbyć spotkanie z jednym z członków. Kobiety ze mną, królową, a mężczyźni z moimi podwładnymi. Ocenie podlegały figura ciała, wygląd twarzy oraz usportowienie. Zarówno kobiety jak i mężczyźni przechodzili szczegółowe badania psychologiczne i na obecność chorób zakaźnych. Bezpieczeństwo było na tyle ważne, że osoby które miały poddać się badaniu, nie miały pojęcia kto będzie ich lekarzem. Pozwalało to na zatajenie listy lekarzy i uniknięcie łapówek. Gdy ktoś przeszedł pozytywnie tą część, odbywała się inicjacja. Dana osoba była zapraszana na jeden wieczór i musiała się wykazać. Mężczyźni jako niewolnicy, kobiety jako ich Panie. Często w tym etapie okazywało się, jak mało świadome są osoby, które chciały się dostać do Królestwa i często musiały być wypraszane dla własnego bezpieczeństwa. Wszystkie procedury były oczywiście objęte klauzulą poufności, dlatego Królestwo mogło funkcjonować obok normalnie toczącego się życia. 
Gdy się nad tym wszystkim zastanawiałam, na ekranie pojawili się pierwsi niewolnicy. Sylwetki dwóch z nich rozpoznałam, trzeci był nowy. Jego bystre oczy w weneckiej masce rozglądały się po pomieszczeniu. Podstawową zasadą panującą w Królestwie było używanie masek weneckich przez niewolników. Od kiedy zostałam Królową wprowadziłam tą zasadę, która wstępnie spotkała się z negacją, ale po pierwszym wieczorze wszyscy były zachwyceni. Było to dla mnie o tyle ważne, że nie lubiłam wiedzieć z kim się kocham. Nie to miało dla mnie znaczenia, a poza tym pozwalało na silniejsze pobudzenie fantazji, która w tym miejscu odgrywała znaczącą rolę. Przyglądałam się uważnie nowicjuszowi, gdy ten spojrzał wprost w kamerę. Zatrzymał wzrok na dłużej, co znaczyło że zauważył urządzenie. Po chwili do mężczyzn dołączyły kobiety i seans mógł się rozpocząć. Tego wieczora pojawiła się Gloria, dziewczyna której wymagania były tak samo wygórowane jak moje, więc to jej zadaniem było sprawdzenie nowych niewolników. Spełnienie oczekiwań Glorii oznaczało zdolność do zadowolenia każdej kobiety w Królestwie. Gloria, dziewczyna o karmelowej skórze, której ciało niejednokrotnie było eksponowane podczas karnawału w Rio, podeszła do nieznajomego. Gra się zaczęła. Przyglądałam się jak Panie poniżają swoich niewolników, jak smagają ich biczami, jak wymagają uległości. I czułam jak mój oddech przyspiesza. Widok nagich ciał, związanych kończyn, śladów na plecach, ust krzyczących błagalne prośby. Patrzyłam na ten widok, a mój organizm wysyłał mi jasne sygnały, że jest gotowy i spragniony. Jak wygłodniały wilk, chciałam wziąć szpicrutę i usłyszeć jej świst, gdy znajdzie się na męskich plecach. Nagle moje wizje przerwał krzyk. Spojrzałam na ekrany i zauważyłam jak na sali wszyscy zamarli. Z wyjątkiem Glorii, która wyginała swoje ciało. Właśnie miała orgazm. Zdumiałam się, gdyż nikomu nie udało się jej doprowadzić do szczytu w tak szybkim czasie. Mężczyzna otarł usta i dał chwilę swojej Pani na powrót do teraźniejszości. Gdy dziewczyna opadła na ławę, nowicjusz znów przystąpił do dawania rozkoszy. Uśmiechnęłam się i podniosłam z fotela. Szybko znalazłam się w pokoju i sięgnęłam po pawie pióro. Podeszłam do nieznajomego i złapałam go pod brodą, blokując mu możliwość odwrócenia się.

- Jesteś przyjęty – szepnęłam mu na ucho, przygryzając jego koniec. Piórem delikatnie sunęłam wzdłuż kręgosłupa, co wywołało u mężczyzny dreszcze. Puściłam go i podeszłam do pary obok. Złapałam za smycz, która była przyczepiona do obroży na szyi niewolnika i pociągnęłam ją tak, że mężczyzna wylądował na kolanach.

- Chodź piesku. Pora zabawić królową – stwierdziłam i udałam się do pokoju, który był zamknięty na klucz. Otworzyć go mogłam tylko ja, gdyż służył on do spełniania tylko moich fantazji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz