23 sie 2016

- Rozdział 3 -


Zapraszam na kolejny rozdział! :)

***

- Idziesz ze mną biegać? – spytałam, gdy tylko Joel odebrał telefon. Było kilka minut po dziesiątej, a ja choć spałam jedynie trzy godziny, tryskałam energią. Musiałam ją jakoś rozładować, mimo, że nie było to takie proste.
- Rozumiem, że seans się udał – powiedział Jo, ziewając do słuchawki. Czułam jak na mojej twarzy pojawiają się wypieki, a uśmiech sam wpłynął na usta.
- Nawet nie wiesz jak. To idziesz biegać? – spytałam podekscytowana.
- Katie, położyłem się 5 godzin temu. Nie mam siły.
- Jak chcesz. Widzimy się wieczorem! – odparłam i rozłączyłam się. Włączyłam odtwarzać muzyki i wpięłam w rękaw. Następnie nasunęłam słuchawki na uszy i ruszyłam przed siebie. Na szczęście tego dnia niebo było usiane chmurami, więc przyjemnie się biegało. Do domu wróciłam po godzinie, zlana potem i zmęczona, ale szczęśliwa.
Resztę dnia spędziłam na tworzeniu strategii promocyjnej dla sklepu. Równo o ósmej pojawił się Joel.
- Znalazłem nasze ulubione  - powiedział od progu, machając trzema butelkami czerwonego wina.
- A ja zrobiłam popcorn – odpowiedziałam, całując go w policzek i wpuszczając do domu. Skierowaliśmy się do mojej sypialni, gdzie na łóżku leżały przygotowane notatki, a stolik nocny zajmowały miski z przekąskami i talerz z kanapkami. Przed nami zapowiadała się długa noc.
- Rozsiądź się, a ja przyniosę kieliszki – powiedziałam, choć Joel znał mój dom jak własną kieszeń. Gdy wróciłam, przyjaciel przyglądał mi się ciekawie.
- Co? – spytałam, śmiejąc się. Ten poklepał miejsce obok siebie.
- Mów jak było wczoraj.
- Cudownie – powiedziałam rozmarzona, zajmując miejsce. – Wszystko mnie boli od rana, pośladki i piersi jeszcze mnie pieką – stwierdziłam, wskazując na biust, którego nie podtrzymywał stanik. Jedynym rozwiązaniem, był stanik sportowy, ale przy Joelu mogłam sobie pozwolić na swobodę.
- A ty bardzo zmaltretowałaś biedaka? – Jo spojrzał na mnie z politowaniem. Nie popierał moich upodobań seksualnych, ale wiedział, że nie może nic z tym zrobić.
- Troszkę. Myślę, że jego penis i jądra nie wyglądają najlepiej – zrobiłam skruszoną minę, choć wcale nie miałam wyrzutów sumienia. Rozlaliśmy wino i wzięliśmy się za zadania z finansów korporacji.
Gdy skończyła się pierwsza butelka alkoholu, Joel zaczął wszystko rozumieć. Szybciej zauważał zależności, wyłapywał błędy i rozwiązywał zadania.
- Myślę, że na ćwiczenia powinieneś przychodzić po winie – zaśmiałam się, a chłopak wyraził obawę, że Pan Grey mógłby nie tolerować takiego stanu. Po dziesiątej odłożyliśmy na bok zadania i zaczęliśmy rozmawiać na luźne tematy, kończąc drugą butelkę. Po mimo nadmiaru energii rano, czułam że dopada mnie zmęczenie, a wino zaczyna szybciej krążyć w moich żyłach. Nagle w domu rozległ się dzwonek do drzwi.
- Zamawiałeś coś? – spytałam, ale twarz Joela wyrażała takie samo zaskoczenie jak moja.
- Nie otwieraj – stwierdził i złapał mnie za rękę, żebym nie mogła wstać z łóżka.
- Jo, wiesz, że takie rzeczy to nie ze mną – powiedziałam, spoglądając na jego rękę – a poza tym przy drzwiach mam guzik by wezwać ochronę – dodałam i wyrwałam rękę. Zeszłam na dół i spojrzałam przez lipko, by zobaczyć kto znajduje się za drzwiami. Nagle wciągnęłam głośno powietrze.
- Kurwa mać – szepnęłam i spojrzałam w lustrze obok drzwi na siebie. Moje włosy były związane w byle jaki kucyk, opinająca bluzka podkreślała brak stanika, a sportowe szorty sięgały tylko do końca pośladków. Nie nadawałam się na spotkanie z kimś innym niż Joel. Żebym chociaż miała makijaż!
- Panno Johnson, słyszałem, że jest tam pani – usłyszałam zza drzwi. Szybko rozpuściłam włosy i pozwoliłam im się ułożyć w fale. Otworzyłam drzwi. Pan Grey wyglądał inaczej niż zwykle. Miał na sobie czarną polówkę, zwykłe dżinsy i trampki. Spojrzałam na niego od góry do dołu, a on nie był mi dłużny.
- Nie uważa pan, Panie Grey, że to nie jest pora na odwiedzanie studentów? – spytałam, krzyżując ręce na piersi. Uśmiechnął się i znów spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem, który przeniósł przez moje ciało. Poczułam jak się rumienię. Pieprzone wino.
- Przyniosłem pani książkę o ciekawych przypadkach korporacyjnych – stwierdził, wręczając mi książkę. Nawet na nią nie spojrzałam.
- Skąd pan wiedział gdzie mieszkam? – przechyliłam głowę na bok, przyglądając mu się uważniej. Nie odpowiedział, a jedynie poszerzył uśmiech.
- Dziekanat – stwierdziłam sama do siebie i przekręciłam oczami. Za plecami usłyszałam głos Joela.
- Kto to Kati? – spytał, a gdy zauważył kim jest gość, oniemiał.
- Dobry wieczór Panie Grey – chłopak szybko do nas podszedł i wyciągnął rękę. Przyglądałam się Christianowi Greyowi i zaczęłam zastanawiać się nad jego chwilową zmianą w wyrazie twarzy. Wydawało mi się, że kiedy zauważył Joela, przez jego twarz przemknął grymas niezadowolenia.
- Kate właśnie tłumaczyła mi zadania z pańskich ćwiczeń – po raz kolejny przekręciłam oczami.
- Joel, Pan Grey zapewne ma mnóstwo zajęć i nie ma czasu na rozmowy o ćwiczeniach.
- Wprost przeciwnie. Jeśli chcesz, mogę wytłumaczyć ci je na innych przykładach – powiedział, patrząc na Joela, który już chciał coś odpowiedzieć.
- Panie Grey. Uważam to za mocno niestosowne, aby wykładowca pobierał dane studentów z dziekanatu, a następnie odwiedzał ich o tak późnej porze. O ile Pan zauważył mamy weekend, a więc czas wolny od uczelni. Do widzenia – powiedziałam ze złością i stanęłam przed Joelem, by zablokować jakikolwiek protest z jego strony. Pan Grey patrzył na mnie zaskoczony. Widać było, że nie przywykł do odrzucania jego propozycji. Po chwili jego szczęka zacisnęła się, ale pożegnał się podając mi książkę i odwrócił. Zamknęłam drzwi i spojrzałam wściekła na Joela, który zaczął wycofywać się do mojej sypialni. Wyjrzałam jeszcze przez okno i ujrzałam jak Christian Grey wsiada do sportowego Audi, a następnie spogląda prosto w moje okno. Nasze oczy spotkały się na chwilę, a zaraz potem samochód odjechał z piskiem opon.
- Zwariowałeś?! – krzyknęłam na Joela, gdy tylko weszłam do sypialni. Chłopak siedział ze skrzyżowanymi nogami na łóżku, trzymając w ręku kieliszek z winem i wyraźnie się nad czymś zastanawiał.
- Kate, wytłumacz mi coś, bo czegoś nie rozumiem. Facet na ciebie ewidentnie leci. Żaden wykładowca nie przyjeżdża do swojej studentki o takiej porze, żeby jej wręczyć tylko książkę. A ty go tak po prostu przeganiasz.
- Jo, po pierwsze nie ma dla mnie znaczenia czy na mnie leci, bo wiesz, że nie nadaję się do normalnego związku. A po drugie nie lubię jak mi ktoś się wprasza do domu.
- Boisz się, że ktoś odkryje kim jesteś?  Że znajdzie twoje zabawki? – Chłopak spojrzał na mnie spod przymkniętych powiek. Wyglądał przy tym tak seksownie, że nie umiałam się oprzeć temu widokowi.
- Mogło by to źle wpłynąć na postrzeganie mojej osoby. Poza tym dlaczego o tym rozmawiamy? Za karę robisz sam to zadanie – powiedziałam, wskazując kolejne z zadań.
- Phi, proszę bardzo – stwierdził nonszalancko Jo, a gdy przeczytał treść zadania, jego mina zbladła.
Noc upłynęła po znakiem kolejnych ćwiczeń i kolejnego wina. Nie obył się bez odwiedzenia sklepu nocnego, aby zakupić dodatkowe butelki z alkoholem. Padliśmy koło trzeciej nad ranem, nawzajem objęci.


***

- Kate! – głośny krzyk z zewnątrz, przerwał mój cudowny sen, o mężczyźnie w złotej masce, który właśnie związywał moje ręce i zaczynał przyjemną torturę. Otworzyłam oczy i spojrzałam na Joela, który zrobił się cały czerwony na twarzy. Nagle poczułam co obejmuje moja dłoń. Szybko zwolniłam uścisk.
- O boże, przepraszam! – Powiedziałam, czerwieniąc się tak samo jak Jo. Dlaczego musiałam złapać akurat jego członka? Nie mogła to być pierś, ręka, cokolwiek!
- Puść mi to w niepamięć. Za dużo wina i za mało seksu – powiedziałam, chowając twarz w dłoniach.
- Przeżyję. To tylko ty. Myślę, że bardziej bym się przeraził gdyby to był obcy facet lub co gorsza obca kobieta – Joel potarł pocieszająco moje ramię. Spojrzałam na niego wdzięcznym wzrokiem.
- Myślę, że po tak gwałtownej pobudce już nie zaśniemy, więc idę pod prysznic. A ty zrób coś do jedzenia i picia – na znak suchości w ustach, chłopak mlasnął. Uśmiechnęłam się, a gdy Jo opuścił pokój, schowałam się pod kołdrą. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło i było mi ogromnie wstyd. Zeszłam na dół do kuchni i wzięłam się za szykowanie jajek sadzonych na bekonie. Wiedziałam, że przyjaciel je uwielbia, a ja widziałam tylko taki sposób na wynagrodzenie mu tego nieszczęsnego incydentu.
- Mm.. jak pachnie – stwierdził chłopak, gdy dołączył do mnie. Właśnie skończyłam smażyć i przekładałam jajka na talerz. Gdy spojrzałam w kierunku Joela, odebrało mi mowę. Po mimo, że widziałam go w różnych intymnych sytuacjach, włącznie z tym jak uprawiał seks, tym razem wyglądał tak zmysłowo, że zapragnęłam go mieć nawet na podłodze.
- Nie dziwię się, że moje ręce kleiły się do ciebie, skoro tak wyglądasz – powiedziałam, opierając rękę o blat i podpierając na niej głowę.
- Głupia – stwierdził, śmiejąc się i biorąc widelec śniadania. Po chwili jęknął ze smakiem.

Niedługo potem żegnałam się z Joelem i życzyliśmy sobie miłego poniedziałku. Ponieważ nie mieliśmy żadnych zajęć w tym dniu tygodnia, to zazwyczaj po weekendzie widywaliśmy się dopiero we wtorki. Gdy zamykałam drzwi, spostrzegłam leżącą na komodzie książkę. Wzięłam ją do ręki i skierowałam się do domowego biura. Postanowiłam poświęcić chwilę na zapoznanie się z treścią książki. Przejrzałam spis treści i zaczęłam czytać pierwszy rozdział.

Gdy oderwałam się od lektury, zegarek wskazywał jedenastą w nocy. Przypadki zawarte w książce były tak ciekawe, że odrywałam się dosłownie na chwilę po picie, coś do przekąszenia lub za potrzebą. Tym razem jednak postanowiłam przerwać i odłożyć resztę na następny dzień. Miałam co prawda kilka spraw do załatwienia w sklepie, ale później byłam wolna.


***

- Dziękuję państwu za uwagę. Tematy prac zaliczeniowych ustalimy na ćwiczeniach – Pan Grey skończył swój wykład. Jak ostatnim razem, i teraz ustawiła się do niego kolejka dziewczyn. Przekręciłam oczami i udałam się za Joelem do wyjścia.
- Jo idź już. Muszę oddać książkę Greyowi.
- Widzimy się po zajęciach? Chłopaki chcieli ogarnąć projekt.
- Jasne. Zadzwonię do ciebie – powiedziałam i ucałowałam go w policzek. Usiadłam na ławce i wyciągnęłam z torby książkę. Zaczęłam przyglądać się okładce i czytać streszczenie, aby zabić czas. Miałam nadzieję, że kolejkowe konsultacje szybko miną i nie spóźnię się na prawo. Niestety bardzo się myliłam. Gdy minęło ponad trzydzieści minut usłyszałam zbliżające się głosy. Podniosłam się i stanęłam na wprost drzwi.
- Musi pani spojrzeć do literatury. Proszę mi napisać maila, a prześlę pani listę autorów, którzy zgłębili ten temat – powiedział Pan „Nieskazitelny Garnitur” i uśmiechnął się do dziewczyny. Ta, gdyby mogła, leciałaby właśnie kilka centymetrów nad ziemią. Przekręciłam oczami, gdy Pan Grey na mnie spojrzał. Dziewczyna pożegnała się jeszcze i odbiegła do czekających koleżanek.
- Każe Pan na siebie długo czekać – powiedziałam, a on spojrzał na mnie piorunującym wzrokiem. Po chwili jednak odwrócił się i zamknął drzwi od auli.
- Zapomniał pan czegoś – wręczyłam mu książkę. Spojrzał na mnie, wyraźnie próbując odczytać moje emocje, więc uśmiechnęłam się.
- Zainteresowała się nią pani? – w jego głosie dało się słyszeć złość.
- Może – odparłam i uśmiechnęłam się szerzej – do zobaczenia.
- Do zobaczenia – odburknął Pan Grey i skierował się w stronę wyjścia z budynku.
- Panie Grey – krzyknęłam za nim, a ten odwrócił się, spoglądając na mnie ze zniecierpliwieniem.
- Książka bardzo mnie zainteresowała, wszystkie przypadki są świetne. Jak by Pan miał więcej takich, polecam się na przyszłość – wzruszyłam ramionami i odwróciłam się. Nie chciałam znać jego miny.


***

- Joelu Whitetackerze. Przesadzasz – powiedziałam, gdy Joel po raz kolejny wdawał się w szczegóły projektu. Chłopaki z którymi robiliśmy projekt, patrzyli na niego z politowaniem.
- Chcesz dostać wysoką ocenę? – odgrażał się brunet.
- Chcę to zaliczyć. Nieważne na ile. Są ciekawsze rzeczy niż polityka kadrowa – stwierdziłam, spoglądając na zegarek. Minęły już trzy godziny, a my nadal mieliśmy plan projektu. Jonatan i Ben poparli moje zdanie, a Joel po raz kolejny tego wieczora się obraził. Gdy wychodziłam od przyjaciela, było grubo po północy.
- Odwiozę cię – stwierdził opiekuńczo Jo.
- Nie trzeba. Noc jest ciepła, a ja chętnie się przejdę – uśmiechnęłam się szeroko do niego. Do mojego domu miałam raptem 30 minut od przyjaciela, a dzielnice nie straszyły.
- Zadzwoń jak tylko dotrzesz do domu – powiedział chłopak na pożegnanie i ucałował mój policzek.
Spacerowałam ulicami i zastanawiałam się nad przyjaźnią moją i Joela. Znaliśmy się od podstawówki. Był odmieńcem w naszej klasie, a ja, pomimo wieku, czułam, że muszę się nim zaopiekować. Wydawał się wystraszony i zagubiony, a ja już wtedy byłam pewna siebie. I tak się zaczęło. Razem chodziliśmy na świetlicę czy dodatkowe zajęcia. Razem odrabialiśmy prace domowe czy robiliśmy projekty. Później zaczęliśmy dorastać i myślałam, że będziemy parą. Ale Joel, nieświadomy moich uczuć, przyznał się, że jest gejem. Pamiętam jak płakałam tamtej nocy. Ale to mi otworzyło oczy na to co działo się dookoła i pozwoliło poznać samą siebie. Choć domina zrodziła się we mnie znacznie później.
Gdy zbliżałam się do domu, zauważyłam, że koło podjazdu parkuje samochód. Odruchowo złapałam za telefon. Gdy podeszłam bliżej, uświadomiłam sobie, że znam to auto. Przekręciłam oczami i wrzuciłam telefon z powrotem do torby. Podeszłam do drzwi od domu, gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwiczek samochodowych.
- Nie spodziewałam się pana tak późno – odparłam i odwróciłam się w kierunku gościa.
- Nie spodziewałem się, że może pani sama wracać o tej porze – odpowiedział Pan Grey i stanął na schodach. – Znalazłem dla pani jeszcze kilka książek.
Uśmiechnął się delikatnie. Przyjrzałam mu się i stwierdziłam, że lepiej wygląda w sweterku i dżinsach niż garniturze.
- O takiej porze zawsze wracam sama. Dziękuję – nie wiedząc czemu poczułam potrzebę wytłumaczenia się. Odebrałam książki, a między nami zapadła cisza.
- Wejdzie pan na herbatę? – spytałam nagle. Brwi Christiana Greya uniosły się w zdziwieniu. Cholera, nawet mnie zdziwiło to pytanie.
- A nie będzie to niestosowne? Jest później niż ostatnio.
- Och, będzie się pan obrażał za to, że nie zgodziłam by się pan wprosił? – Przekręciłam oczami. Wyraz twarzy mężczyzny zmienił się na moment, prawie niezauważalnie. Otworzyłam drzwi i wskazałam ręką środek. O dziwo Pan Grey wszedł. Rzuciłam klucze i torbę na komodę obok wejścia i zaprosiłam gościa do znajdującego się po prawo salonu. Sama udałam się do mieszczącej się na lewo kuchni. Kątem oka zaważyłam, że Pan Grey przygląda się zdjęciom stojącym na komodach i półce nad kominkiem.
- Czego się pan napije? – Spytałam, wlewając wodę do ekspresu.
- A co pani oferuje? – Usłyszałam nagle za sobą. Odwróciłam się gwałtownie i spostrzegłam, że Pan Grey stoi w przejściu, opierając się ramieniem o framugę. Uśmiechnęłam się i otworzyłam szafkę w której trzymałam takie rzeczy.
- Mam białą, zieloną i czarną herbatę, kawę rozpuszczalną lub do zmielenia.
- A Pani czego się napije?
- Proszę przestać mówić do mnie pani. Poza murami uczelni jestem po prostu Kate.
- Dobrze. Czego się napijesz Kate? – Wydźwięk mojego imienia w jego ustach, brzmiał tak inaczej. Znów poczułam się jak jego służąca.
- O tej porze najlepsza jest biała herbata – odpowiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. Musi wiedzieć, że nie znajduje się na swoim terenie. Uśmiechnął się tak, jakby spodziewał się mojego ruchu.
- Poproszę – stwierdził i zniknął w salonie. Zaczęłam żałować, że go zaprosiłam. Nie miałam pojęcia, co powodowało, że atmosfera między nami tak gęstniała, ale nie podobało mi się to. Westchnęłam i przygotowałam napoje. Zaniosłam je do salonu i usiadłam na fotelu, na wprost mojego wykładowcy.
- Rzeczywiście jesteś przyzwyczajona do takiej pozycji – stwierdził, unosząc brew. Spojrzałam na swoje nogi i spostrzegłam, że usiadłam po turecku. Wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się.
- A za ostatnie mógłby się pan nie obrażać. Nie mogłam pana wpuścić – stwierdziłam przepraszająco i upiłam łyk herbaty. Jej żar rozkosznie poparzył mnie w usta.
- Dlaczego?
- Dla pana własnego dobra – gdy wypowiedziałam to zdanie, w oczach Christiana Greya pojawiły się niebezpieczne iskry. Tak, jak gdyby rozmowa o jego bezpieczeństwie była tematem tabu.
- Mianowicie Joel jest gejem..
- Myślałem, że jesteście parą – przerwał mi zdanie.
- Jest pan kolejną osobą z wielu, którzy tak myślą. Włącznie z jego rodzicami – gdy to powiedziałam, jego brwi uniosły się, a czoło zmarszczyło. – Wracając do tematu, Joel jest gejem, a my byliśmy po kilku lampkach wina i bałam się, że może mu strzelić coś głupiego do głowy.
- Gwarantuje ci, że nie by mi się nie stało – stwierdził ze złością Pan Grey. Zdziwiło mnie to. Po raz kolejny odpowiadał atakiem na temat swojego bezpieczeństwa. Wzruszyłam ramionami i upiłam łyk herbaty.
- Więc jakie książki mi pan przyniósł?
- Kolejne ciekawe przypadki. Tym razem nie tylko finansowe, ale też prawne, strategiczne czy kadrowe.
- Może uda mi się zastosować coś w mojej firmie.
- Czym się zajmujesz? – Przenikliwy wzrok Christiana Greya przeszył moje ciało. Niebezpieczne dreszcze dały o sobie znać. Czułam się zmęczona i coraz mniej kontrolowałam własne reakcje.
- Prowadzę sklep z gitarami. Rodzinny interes – uśmiechnęłam się lekko. Pan Grey spojrzał na mnie i uśmiechnął się ciepło. A ja poczułam się nagle cholernie źle. Patrzyliśmy na siebie, a cisza zdawała się krzyczeć żebym uciekała. Na szczęście w głębi domu zadzwonił telefon.
- Przepraszam – bąknęłam i uciekłam do przedpokoju.
- Halo? – spytałam, nie spoglądając na wyświetlacz. Nie miało znaczenia kto dzwonił. Grunt, że to zrobił i mnie uratował.
- Kate! Dzięki bogu żyjesz! Miałaś do mnie zadzwonić! – usłyszałam krzyk po drugiej stronie słuchawki. Spojrzałam w stronę salonu i zauważyłam, że mój gość się podnosi i kieruje w moją stronę.
- Joel, zadzwonię później – odparłam do przyjaciela i rozłączyłam się. Opuściłam rękę, ale nie byłam w stanie puścić telefonu. Ściskałam go więc mocno w dłoni.
- Panie Grey, myślę, że już pora na pana – powiedziałam mniej pewnie niż zwykle.
- Też tak myślę. Nie chcę, żeby się pani przeze mnie nie wyspała – odparł to takim tonem, że nie do końca byłam pewna czy chodzi mu o brak snu.
- Do widzenia Panie Grey – pożegnałam go, otwierając drzwi.
- Do widzenia Panno Johnson – odpowiedział i raz jeszcze spojrzał na mnie swoim wszechwidzącym wzrokiem. Gdy zamknęłam drzwi, oparłam się o nie i próbowałam powstrzymać szloch, jaki wzbierał się w mojej klatce. Na oślep wykręciłam numer do Joela.
- Jo, błagam. Przyjedź. Koszmary wracają.

3 sie 2016

- Rozdział 2 -



Po wielu trudach i walk z Bloggerem udało mi się tak wystylizować odcinek, by dobrze się go czytało. A przynajmniej mam taką nadzieję. W razie czego napiszcie w komentarzu :)
A teraz zapraszam do czytania! :)


***

- Kati, skarbie. Jak tam inwentaryzacja? Joel mówił,  że bardzo skrupulatnie podchodzisz do takich rzeczy – spytała Pani Whitetacker, gdy zaczęliśmy jeść przystawkę. Odkroiłam kawałek sera zapiekanego w panierce i uśmiechnęłam się do niej.
- Nie mogę sobie pozwolić na jakiekolwiek uchybienie przy tak wysokich cenach instrumentów. Poza skrupulatnością nazwałabym to materializmem. Lubię wiedzieć, że nie wydaję pieniędzy na marne – odpowiedziałam, na co kobieta się zaśmiała.
- Bardzo dobre podejście. Żeby w mojej ekipie wszyscy tak podchodzili do roboty, już dawno byłbym prezesem – zauważył ojciec Joela. On sam tylko przekręcił oczami i dalej jadł danie.
- Dajcie jej coś zjeść. Od rana nie miała nic w ustach – powiedział Joel poirytowany i sięgnął po kieliszek z winem.
- Och przepraszam. Powinnaś Kati jeść. Jesteś taka chuda – stwierdziła smutno Pani Whitetacker. Rzeczywiście, miałam lekką niedowagę, ale to raczej wynikało z genów i przyzwyczajeń. Potrafiłam jeść co 3 godziny, choć porcje były niewielkie.
- Niestety nie mogę nic z tym zrobić – wytłumaczyłam się i zaczęłam jeść. Kolacja przebiegła w przyjemnej atmosferze, z ciągłymi rozmowami o pracy, studiach i ślubie w odległej przyszłości. Za każdym razem, gdy mama Jo zaczynała ten temat, na czole chłopaka pojawiała się wielka zmarszczka, a ja zanosiłam się śmiechem.
- Dajmy mu już spokój Pani Grace. Wygląda jak by był zmęczony – powiedziałam, gdy siedzieliśmy przy kominku, pijąc herbatę.
- Rzeczywiście. Może powinniście już iść? Przypilnuj go, żeby się porządnie wyspał.
- Tak, chodźmy już. Dziękuję mamo za zaproszenie – stwierdził z ulgą Joel i podniósł się z fotela. Skierowaliśmy się do wyjścia, a ja raz jeszcze podziękowałam za zaproszenie. Po chwili pożegnaliśmy się i opuściliśmy dom.
- Nie wiem co bym bez ciebie zrobił – powiedział Jo, gdy wyjechaliśmy na drogę.
- Musiałbyś się przyznać – odparłam, spoglądając na niego i uśmiechając się szeroko.
- Nie przeżyli by tego.
- Tego nie wiesz. W końcu mają tylko ciebie – stwierdziłam smętnie, zamyślając się. Byłam zmęczona po inwentaryzacji, a Nowy York dał mi w kość.
- Nad czym tak myślisz piękna? Jak było w Nowym Yorku? Nie rozmawialiśmy od kiedy wyjechałaś.
- Dobrze i źle. Rozmowy w centrali poszły świetnie. Są nowe plany, produkty, promocje.
- Ale? – Joel spojrzał kątem oka na mnie, a w jego wzroku kryła się ciekawość.
- Czerwona Magnolia bardzo mnie rozczarowała. Włącznie z tym, że po wizycie tam nie mogę spać.
- O cholera.
- Gorzej. Więc jestem chodzącą bombą – powiedziałam, marszcząc brwi na wspomnienie tego wieczora.
- Współczuję facetowi, który trafi z tobą do pokoju – stwierdził Joel ze śmiechem, choć mnie to wcale nie bawiło. Tamtej nocy potrzebowałam spełnienia, a zamiast tego dostałam dawkę nudy z zaślepionym sobą facetem. 
We własnym łóżku kręciłam się z boku na bok, próbując uspokoić moje wewnętrzne ja. Usnęłam nad ranem, gdy słońce zaczynało wschodzić, a dwie godziny później zadzwonił mój nowy budzik, informując, że przede mną kolejne wyzwania nadchodzącego dnia i że nie mogę dłużej spać, bo spóźnię się na ćwiczenia.


***

Stanęłam przed salą ćwiczeniową 20 minut przed rozpoczęciem zajęć. Usiadłam skrzyżnie na ławce obok drzwi i wyciągnęłam laptopa. Musiałam ułożyć plany promocyjne dla mojego sklepu i zamówić nowe produkty.
- Podziwiam takie poświęcenie, by się nie spóźnić – usłyszałam nad głową, a gdy ją podniosłam moim oczom ukazała się postać Christiana Greya.
- Nie zniosłabym kolejnego upokorzenia w postaci wszechpatrzących z politowaniem oczu – stwierdziłam i ponownie spojrzałam na ekran komputera.
- Może chce Pani wejść, Panno…? – Spytał, otwierając drzwi.
- Johnson. Kate Johnson.
- Musi być Pani nie wygodnie – stwierdził, przyglądając się moim nogom w szortach.
- Jestem dość rozciągnięta, więc takie pozycje nie są dla mnie problemem – odpowiedziałam, a na twarzy Pana Greya pojawił się uśmiech. Mimo to wyprostowałam nogi i wzięłam laptopa, a następnie weszłam do sali. Zajęłam miejsce i ponownie zaczęłam opracowywać koncepcję promocji sklepu. Miałam wrażenie, że Pan „Nieskazitelny Garnitur” przygląda mi się uważnie, ale nie podniosłam wzroku. Swoją drogą denerwowały mnie te jego garnitury. Na dworze, po mimo wczesnej pory, było gorąco, więc wyglądałby stosownie w koszulce polo i zwykłych dżinsach.
Do sali zaczęły napływać kolejne osoby, witając się krótkim ‘cześć’. Tylko Joel wpadł jako jeden z ostatnich i ucałował mnie w policzek, gdy zajął miejsce obok.
- Ale fajnie, co? – Szepnął nim rozpoczęły się zajęcia. Spojrzałam na niego, nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- No że ćwiczenia też są z nim – dodał, a ja przekręciłam oczami.
- Panno Johnson, czy może Pani odłożyć już komputer? Nie będzie Pani dzisiaj potrzebny – powiedział Pan Grey, a ja spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. Uśmiechnął się do mnie, a promyki słońca zatańczyły w jego włosach. Wciągnęłam powietrze w przypływie irytacji, ale zamknęłam laptopa. Gdy to zrobiłam, Grey rozpoczął zajęcia.
- Jeszcze nie odczytał listy, a już wie kim jesteś? – Joel patrzył na mnie z ciekawością wypisaną na twarzy.
- Opowiem ci o tym później, bo za chwilę znów nam zwróci uwagę. A już mam tego dosyć – powiedziałam, czując wzbierającą złość. Joel zauważył moją minę i nie odezwał się już więcej.


***

Zadania finansowe nie były aż tak trudne jak się tego spodziewałam. Wydawało mi się, że kontrolowanie wielkich korporacji jest trudniejsze, ale okazało się przyjemne. Uwielbiałam rozliczanie finansów, kreatywne rozwiązywanie konfliktów i analizy statystyczne. Od dziecka się tego uczyłam, więc stało się to dla mnie swego rodzaju pasją. Joel natomiast miał ogromne problemy i zaczynał rzucać długopisem za każdym razem gdy coś mu nie wychodziło.
- Wytłumaczę ci to na spokojnie w domu. Umówimy się na jutro, wpadniesz do mnie na noc i omówimy wszystko jeszcze raz – powiedziałam uśmiechając się do niego. Spojrzał na mnie pełnym wdzięczności wzrokiem, a ramiona opadły mu w dół. Gdy zajęcia się skończyły, zbieraliśmy się do wyjścia i wtedy usłyszałam polecenie skierowane w moją stronę.
- Panno Johnson, proszę na chwilę zostać.
Zaczęłam się poważnie zastanawiać czy w poprzednim życiu coś zrobiłam temu człowiekowi, że teraz mnie tak nagabuje.
- Słucham Panie Grey – powiedziałam smętnie, opierając się pośladkami o blat.
- Czego oczekuje Pani od zajęć?
- Dlaczego mnie Pan o to pyta? – Zaskoczyło mnie jego pytanie. Nie rozumiałam do czego dąży.
- Świetnie zna Pani finanse korporacyjne, nie jest dla Pani tajemnicą ich rozliczanie i jako jedyna nie dała się złapać w pułapki jakie przygotowałem. Domyślam się więc, że prowadzi Pani firmę. Dlatego się pytam czego oczekujesz? – Jego nagłe przejście na "ty" wytrąciło mnie na chwilę z równowagi. Po mimo całego tłumaczenia, jego twarz wyglądała jakby pytanie dotyczyło zupełnie innego obszaru. Znów się uśmiechał, a oczy zdawały się widzieć moje myśli. Jak dobrze, że nie miał takich zdolności.
- Owszem, prowadzę firmę. Chciałam się dowiedzieć przed jakimi wyzwaniami stają takie korporacje jak Pana – odparłam, patrząc mu prosto w oczy.
- Okay. Jest Pani wolna – powiedział, a ja poczułam się jak jakaś jego służąca. Podniosłam brwi i już chciałam coś powiedzieć, ale do sali wszedł Joel.
- Za ile idziesz piękna? Chciałem wejść jeszcze do biblioteki.
- Już idę. Do widzenia. – Powiedziałam, odwracając się plecami i kierując w stronę drzwi.
- Do zobaczenia – usłyszałam z tyłu i przekręciłam oczami.
Gdy odeszliśmy na bezpieczną odległość, zabluźniłam soczyście.
- Co się stało? – Zdziwił się Joel.
- Ten człowiek jest dziwny. Mam wrażenie, że nienormalny albo chory – powiedziałam, a Jo się zaśmiał. Spojrzałam na niego wzrokiem pełnym chęci mordu, a on podniósł ręce w geście poddania i przeprosin. Gdy się uspokoił, przyglądał mi się badawczo.
- Coś mam z twarzą nie tak? – Spytałam ciągle poirytowana.
- Jak zawsze piękna. Zastanawiam się jak powiedzieć ci to, co chcę ci powiedzieć.
- Najlepiej prosto z mostu.
- Grey obserwował cię przez całe ćwiczenia – powiedział na jednym wydechu.
- No i? – Zastanowiło mnie, co tak zaskoczyło Joela. Wielu mężczyzn mi się przyglądało i w znacznym stopniu przyczyniały się do tego moja uroda i pewność siebie.
- To nie był wzrok wykładowcy, tylko pilnego obserwatora, łowcy, który poluje na swoją ofiarę – odpowiedział chłopak, a ja zaniosłam się śmiechem. Moja irytacja nagle zniknęła.
- Kocham cię za te pomysły – powiedziałam między salwami śmiechu. Jo udał obrażonego, że nie traktuję jego słów poważnie i odszedł kilka kroków do przodu. W takiej atmosferze udaliśmy się na kolejne zajęcia.


***

Popołudniem studenci wysypali się z gmachu uniwersytetu i zaczęli kierować do domów. Towarzyszył im gwar rozmów i podniecenia na myśl o weekendzie. Szłam z Joelem i dwoma kolegami, z którymi robiliśmy wspólny projekt. Na parkingu każdy udał się w swoją stronę, tylko ja i mój nieznośny przyjaciel poszliśmy razem do jego samochodu. Czarna Corvette lśniła w pełnym słońcu.
- Nie chce myśleć jak jest w niej gorąco – powiedziałam, wzdychając ciężko.
- Od tego mam klimatyzację – zauważył Joel i otworzył auto.
- Jakieś plany na wieczór? – Spytał, gdy ruszyliśmy.
- Mam dzisiaj sesję – odpowiedziałam radośnie. Już nie mogłam się doczekać. Odkąd się zaczął ostatni wykład, czułam narastające podniecenie i żar, który potrzebował się ulotnić.
- Czyli nie wyskoczysz ze mną do baru poszukać mi faceta?
- Wybacz, ale nie – odparłam, pocierając pocieszająco ramię przyjaciela. Pochłonięci rozmową, dotarliśmy do mojego domu.
- Widzimy się jutro? – Spytałam, potwierdzając wcześniejsze ustalenia.
- Tak, podjadę koło 20. Nie przeginaj dzisiaj – powiedział opiekuńczym tonem Joel.
- Muszę. Potrzebuję dojść do krawędzi, a potem powoli z niej spaść.
- Jutro masz być pełna sił, bo przed tobą długa noc – powiedział, grożąc mi palcem, a ja go ucałowałam w policzek i podziękowałam za troskę. Gdy wysiadłam i kierowałam się do domu, pomachałam mu jeszcze na pożegnanie. 

W domu, przy akompaniamencie muzyki klasycznej wzięłam długą kąpiel. Woda z dodatkiem olejków zapachowych uspokajała i jednocześnie pobudzała te partie ciała, które były złaknione tej delikatnej pieszczoty. Gdy już wyszłam z wanny, stanęłam na ręczniku ułożonym na podłodze i odczekałam aż ciało przeschnie. Posmarowałam je balsamem nawilżająco-ujędrniającym o waniliowym zapachu. Tego typu zabiegi były dla mnie podstawą żeby moje ciało było sprawne i ładne. W czasie gdy balsam się wchłaniał, wzięłam się za przygotowanie bazy pod makijaż. Połączenie kremu i podkładu rozświetlającego idealnie matowiło moją twarz i było podstawą dla reszty kosmetyków. Następnie wklepałam podkład, a za pomocą pędzla nałożyłam sypki puder. Cieszyłam się, że miałam gładką cerę, dzięki czemu nie miałam problemu z rozprowadzeniem podkładu. Przede mną stanęło wyzwanie pomalowania oczu. Po mimo, że wiele razy to robiłam, nadal to była najbardziej czasochłonna czynność. Najpierw nałożyłam lekko różowy cień, następnie szary, a na końcu prawie czarny. Linia cieni wychodziła poza powiekę, unosząc się do góry. Nad linią rzęs narysowałam eyelinerem kreskę, która wyznaczyła kontur oka. Na koniec grubo wytuszowałam rzęsy. To był mój kolejny atut – długie i gęste rzęsy, wyglądające jak wachlarz. Szczególnie po nałożeniu mascary, gdy sprawiały wrażenia sztucznych. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i po raz kolejny byłam z siebie dumna. Po drugiej stronie lustra stała rasowa suka. Włosy upięłam w kok, wypuszczając kilka pasemek z przodu i układając grzywkę na bok. Pozostało mi tylko ubranie. Założyłam skórzany gorset, mocno opinający biust. Jak zawsze, przez moment zapomniałam jak się oddycha, ale po chwili płytki wdech wypełnił moje płuca. Wsunęłam czarne stringi, a na nie nałożyłam pas do pończoch. Do niego przypięłam długie kabaretki. Lady in black. Przed wyjściem skropiłam feromonami szyję i pomalowałam usta krwiście czerwoną szminką. Na stopy wsunęłam wysokie szpilki, a na prawie nagie ciało założyłam cienki płaszcz. Do torby podróżnej spakowałam jeszcze kilka normalnych ubrań i skierowałam się w stronę garażu, gdzie wsiadłam do skrywanego przed słońcem Dodga Challengera. Na co dzień nie był mi potrzebny, ale w nocy, gdy budziła się w nim bestia, był idealnym dla mnie dopełnieniem.
Kiedy dotarłam na miejsce, w środku było pusto. Cisza otoczyła mnie z każdej strony. Jednopunktowy halogen oświetlał ścianę, na której wisiało ogromne lustro. Tylko dwie osoby wiedziały, że jest weneckie, a po jego drugiej stronie siedzi osoba chroniąca wejścia do tego przybytku. Korytarzem na prawo skierowałam się do ogromnego pokoju. Na jego środku stało kilka drewnianych ław z obitymi skórą poduchami. Na jednej ze ścian wisiała ogromna tablica z różnymi przyrządami. Służyły tylko do jednego celu – rozkosznego bólu. Całość utrzymana była w czerni i czerwieni. W rogach pod sufitem były umieszczone kamery, ale oświetlenie pomieszczenia powodowało, że obecni wewnątrz ich nie widzieli. 
- Kate, już jesteś? Jeszcze 40 minut do rozpoczęcia – usłyszałam za plecami. Gdy się odwróciłam, zobaczyłam Chloe. Była nadal ubrana w codzienne ciuchy.
- Tak, potrzebowałam nasycić się tym miejscem – odparłam przyglądając się dziewczynie. Uśmiechnęła się do mnie i skinęła głową na znak zrozumienia. 

Chloe była odpowiedzialna za przygotowanie sal do wieczornych spotkań. Dbała o czystość narzędzi, legowisk oraz łazienek. Sama również uczestniczyła w wydarzeniu. Skierowałam się w stronę jednej ze ścian. Mało spostrzegawcze osoby nie widziały, że ściana jest zasłonięta kotarą, za którą znajdują się drzwi do pokoju obserwacji. To było moje miejsce. Ściągnęłam płaszcz, usiadłam na czarnym fotelu i spojrzałam na ekrany. Przed sobą miałam całe swoje Królestwo. Królestwo w którym górą zawsze były kobiety, a mężczyźni stawali się ich niewolnikami. Ich zadaniem było poddawać się rozkazom swoich pań i dążyć do ich zadowolenia, zarówno cielesnego jak i duchowego. Oczywiście wszystko w ramach ustalonych granic. Do królestwa nie łatwo było się dostać. Osoby które chciały wstąpić, najpierw musiały odbyć spotkanie z jednym z członków. Kobiety ze mną, królową, a mężczyźni z moimi podwładnymi. Ocenie podlegały figura ciała, wygląd twarzy oraz usportowienie. Zarówno kobiety jak i mężczyźni przechodzili szczegółowe badania psychologiczne i na obecność chorób zakaźnych. Bezpieczeństwo było na tyle ważne, że osoby które miały poddać się badaniu, nie miały pojęcia kto będzie ich lekarzem. Pozwalało to na zatajenie listy lekarzy i uniknięcie łapówek. Gdy ktoś przeszedł pozytywnie tą część, odbywała się inicjacja. Dana osoba była zapraszana na jeden wieczór i musiała się wykazać. Mężczyźni jako niewolnicy, kobiety jako ich Panie. Często w tym etapie okazywało się, jak mało świadome są osoby, które chciały się dostać do Królestwa i często musiały być wypraszane dla własnego bezpieczeństwa. Wszystkie procedury były oczywiście objęte klauzulą poufności, dlatego Królestwo mogło funkcjonować obok normalnie toczącego się życia. 
Gdy się nad tym wszystkim zastanawiałam, na ekranie pojawili się pierwsi niewolnicy. Sylwetki dwóch z nich rozpoznałam, trzeci był nowy. Jego bystre oczy w weneckiej masce rozglądały się po pomieszczeniu. Podstawową zasadą panującą w Królestwie było używanie masek weneckich przez niewolników. Od kiedy zostałam Królową wprowadziłam tą zasadę, która wstępnie spotkała się z negacją, ale po pierwszym wieczorze wszyscy były zachwyceni. Było to dla mnie o tyle ważne, że nie lubiłam wiedzieć z kim się kocham. Nie to miało dla mnie znaczenia, a poza tym pozwalało na silniejsze pobudzenie fantazji, która w tym miejscu odgrywała znaczącą rolę. Przyglądałam się uważnie nowicjuszowi, gdy ten spojrzał wprost w kamerę. Zatrzymał wzrok na dłużej, co znaczyło że zauważył urządzenie. Po chwili do mężczyzn dołączyły kobiety i seans mógł się rozpocząć. Tego wieczora pojawiła się Gloria, dziewczyna której wymagania były tak samo wygórowane jak moje, więc to jej zadaniem było sprawdzenie nowych niewolników. Spełnienie oczekiwań Glorii oznaczało zdolność do zadowolenia każdej kobiety w Królestwie. Gloria, dziewczyna o karmelowej skórze, której ciało niejednokrotnie było eksponowane podczas karnawału w Rio, podeszła do nieznajomego. Gra się zaczęła. Przyglądałam się jak Panie poniżają swoich niewolników, jak smagają ich biczami, jak wymagają uległości. I czułam jak mój oddech przyspiesza. Widok nagich ciał, związanych kończyn, śladów na plecach, ust krzyczących błagalne prośby. Patrzyłam na ten widok, a mój organizm wysyłał mi jasne sygnały, że jest gotowy i spragniony. Jak wygłodniały wilk, chciałam wziąć szpicrutę i usłyszeć jej świst, gdy znajdzie się na męskich plecach. Nagle moje wizje przerwał krzyk. Spojrzałam na ekrany i zauważyłam jak na sali wszyscy zamarli. Z wyjątkiem Glorii, która wyginała swoje ciało. Właśnie miała orgazm. Zdumiałam się, gdyż nikomu nie udało się jej doprowadzić do szczytu w tak szybkim czasie. Mężczyzna otarł usta i dał chwilę swojej Pani na powrót do teraźniejszości. Gdy dziewczyna opadła na ławę, nowicjusz znów przystąpił do dawania rozkoszy. Uśmiechnęłam się i podniosłam z fotela. Szybko znalazłam się w pokoju i sięgnęłam po pawie pióro. Podeszłam do nieznajomego i złapałam go pod brodą, blokując mu możliwość odwrócenia się.

- Jesteś przyjęty – szepnęłam mu na ucho, przygryzając jego koniec. Piórem delikatnie sunęłam wzdłuż kręgosłupa, co wywołało u mężczyzny dreszcze. Puściłam go i podeszłam do pary obok. Złapałam za smycz, która była przyczepiona do obroży na szyi niewolnika i pociągnęłam ją tak, że mężczyzna wylądował na kolanach.

- Chodź piesku. Pora zabawić królową – stwierdziłam i udałam się do pokoju, który był zamknięty na klucz. Otworzyć go mogłam tylko ja, gdyż służył on do spełniania tylko moich fantazji.